Podniosłem głowę z łózka.
Mocno otworzyłem oczy, żeby się wybudzić. Cały czas trzymałem jej rękę, nawet
przez sen, ale nie trwał on długo, może trzy, dwie godziny. Tak bardzo bałem
się, że obudzę się i jej tam nie będzie. Jednak nadal tam leżała. Słaba, ale
żywa.
Przeciągnąłem się i spojrzałem na kroplówkę. Musieli ją jakoś postawić
na nogi. Pewnie dostawała witaminy. Caroline miała nadal zamknięte oczy. Nieświadomie
się uśmiechnąłem. Po 14 latach się odnalazła. Już nikt nigdy by jej nie zabrał,
nie skrzywdził. Nie zdawałem sobie sprawy, jaka będzie przed nami długa droga.
Delikatnie pogładziłem ją po włosach, byleby się nie obudziła. Przestała
już być zimna i to był plus. Siedziałem obok niej jeszcze przez chwilę w ciszy.
Nie mogłem przestać na nią patrzeć. Żyła i to było najważniejsze. Usłyszałem,
że ktoś otwiera drzwi do sali. Odwróciłem się i ujrzałem Johna.
- Śpi – wyszeptałem, a on pokiwał głową. Podszedł do
biurka, przy którym dyżurowała pielęgniarka i wziął kartę Caroline. Podszedł
bliżej nas i zaczął notować jej funkcje życiowe i sprawdził czy leki są
odpowiednio podawane.
- Tak w ogóle, policja wie już o wszystkim, a
psycholog powinna się niedługo pojawić – powiedział cicho, żeby jej nie
obudzić.
- Media też zaczęły się nią interesować – dodał i
dopiero wtedy mnie olśniło. 14 lat to szmat czasu, a dla hien, znaczy się
dziennikarzy to świetny temat. Tak bardzo zacząłem się o nią bać. Przecież ona
mogła się jeszcze bardziej przerazić i zamknąć w sobie.
- Ale nie wpuszczacie tu reporterów? – zapytałem.
- Skutecznie ich stąd odciągamy. Jakieś plotkary musiały
im powiedzieć. Chcą, żeby szpital wydał jakieś oświadczenie w jej imieniu, ale
nie sądzę, żeby była w pełni świadoma rzeczywistości – odparł, a ja musiałem
się z nim zgodzić. Caroline może i miała 24 lata, ale mentalnie mogła nadal być
dzieckiem. Zaczynało się to robić coraz bardziej skomplikowane.
- Jedyne czego chcę to, żeby jej się nic nie stało –
wyszeptałem. On delikatnie się uśmiechnął.
- Nie dziwię ci się. Nie wiem czy będę potrafić
spojrzeć jej w oczy – powiedział cicho i widziałem jak jego oczy robią się
szkliste.
- Czemu? – zapytałem.
- Jak to jest być tak silnym? Ty nie zwątpiłeś, kiedy
wszyscy to zrobili. Nawet jej rodzice. Czuję się tak podle. Nawet o niej często
nie myślałem – zaczął się tłumaczyć.
- Nie przesadzaj. Nie znałeś jej tak dobrze, a teraz
ją uratowałeś – starałem się go jakoś podnieść na duchu. On głośno westchnął.
- Nie będę cię kłamał. Jej stan jest krytyczny, ale
stabilny. Myślę, że niedługo będzie już tylko ciężki. Dobrze wiesz, że takie
wychudzenie organizmu jest śmiertelnie niebezpieczne. Poprosiłem moją znajomą
dietetyczkę, żeby ułożyła dla niej jakąś sensowną dietę – wytłumaczył mi.
Wiedziałem, że była długa droga przed nią, a przecież była tak słaba.
Jednak w pewnym momencie poczułem, że poruszyła ręką. Przycisnęła
swojego misia mocno do piersi i mruknęła coś. Chwilę potem otworzyła oczy. Od
razu spojrzała na mnie.
- Więc to nie był tylko piękny sen – wymamrotała i
słabo się uśmiechnęła. Odwzajemniłem uśmiech, a ona spojrzała na Johna.
- Dzień dobry panie doktorze – powiedziała, a
mężczyzna się zaśmiał.
- Witaj Caroline – odparł. – Wybaczcie, obowiązki mnie
gonią, zajrzę do was później – oznajmił, a ja wiedziałem, że nie chciał z nią
rozmawiać. Bał się tego, że sumienie nie pozwoli mu żyć.
Kiedy
wyszedł, dziewczyna znowu wyglądała na smutną. Zaniepokoiło mnie to.
- Hej, co się stało? – zapytałem z troską. Ona głośno
westchnęła.
- Chyba on się mnie brzydzi – wyszeptała i
przyciągnęła nogi do piersi. Jej wyznanie mnie zabolało. To było potworne, co
się z nią stało. Usiadłem na łóżku obok niej i przytuliłem ją. Musiałem uważać
na wszystkie rurki.
- Nie jest tak – powiedziałem, żeby ją nieco uspokoić.
Usłyszałem jak cicho chlipnęła. – Hej, nie płacz – szepnąłem. Ona lekko się
poruszyła. Powoli odsunęła się ode mnie i usiadła naprzeciwko.
- Źle się czuję. Czy mógłbyś ze mną iść do łazienki? –
zapytała. Nieco się zdziwiłem, że odbiegła od tematu. Jednak pokiwałem
twierdząc o głową. Wstałem z łóżka i odwróciłem się w stronę pielęgniarki.
- Czy moglibyśmy stąd na chwilę wyjść? – spytałem.
Kobieta westchnęła.
- Ale wróćcie szybko – oznajmiła, a ja się
uśmiechnąłem. Caroline zaczęła wstawać z łóżka. Jednak nadal była słaba, więc
jej pomogłem. Musiałem pomóc jej odpiąć niektóre przewody, ale zostawiłem
kroplówkę. Dziewczyna położyła nogi na podłodze i złapała mnie za dłoń. Wstała
z moją pomocą i oparła rękę o moje ramię. Ja złapałem ją w tali. Strasznie się
bałem, żeby jej nie złamać. To uczucie było okropne.
Zaczęliśmy powoli iść w stronę korytarza. Pielęgniarka popatrzyła
jeszcze na nas podejrzliwie.
- Będziemy w toalecie, jakby co – powiedziałem jej. Wyglądała
na spokojniejszą, więc wyszliśmy z sali. Dziewczyna szła bardzo powoli.
Starałem się jak najbardziej jej w tym pomóc. Nie zdążyli jej nawet przebrać,
nadal była w tych ubraniach, w których ją znalazłem. Trzymała się mocno stojaka
na kroplówkę. Widziałem, że nie należało to do najprzyjemniejszych rzeczy,
jakie musiała zrobić. Jednak nadal dzielnie szła i starała się być silna.
- Nie chcesz, żebym cię tam zaniósł? – zapytałem. Ona
pokiwała przecząco głową.
- Dam radę – wyszeptała. Byłem pełen podziwu dla jej
determinacji. Widać było, że chciała walczyć.
Kiedy znaleźliśmy się przed drzwiami łazienki, ona popatrzyła na mnie z
lekkim przerażeniem.
- Od bardzo dawna nie widziałam lustra – powiedziała
cicho. Wtedy mocniej złapałem ją za rękę.
- Boję się. Wiem, że wyglądam strasznie. Kiedy szliśmy,
ludzie na mnie dziwnie patrzyli. Czy jestem potworem? – zapytała.
Wtedy
moje serce pękło. Jak ona mogła tak sądzić? Kto ją mógł tak zniszczyć? W pewnym momencie przez głowę
przeleciała mi przerażająca myśl. Caroline nadal mogła być dzieckiem. Ton jej
głosu na to wskazywał. Jeszcze jej wzrok i ogólnie wszystko. Zacząłem tak czuć.
- Nie jesteś potworem, uwierz mi – powiedziałem.
Dziewczyna złapała mnie mocno za rękę i nacisnęła na klamkę. Potem powoli ją
popchnęła. Czułem jak cała jest spięta i przerażona. Zaczęła niepewnie wchodzić
do środka. Zanim znalazła się w środku zamknęła oczy.
- Pomóż mi – poprosiła, a ja złapałem ją za ramiona.
Naprowadziłem ją na lustra i puściłem. Jednak ona szybko odnalazła moją rękę i
mnie złapała.
- Obiecałeś, że mnie nie zastawisz – przypomniała mi.
Głośno westchnąłem. Do tego stopnia była przerażona powrotem do tego, co działo
się przez 14 lat, że bała się nie czuć przy sobie czyjejś bliskości. Ten kto ją
porwał, musiał ponieść zasłużoną karę. Nie miało to prawa ujść mu płazem.
- Jestem, Caroline. Cały czas jestem przy tobie –
oznajmiłem. Dziewczyna nadal się nie uspokoiła. W końcu zaczęła powoli otwierać
oczy. Najpierw nieco niepewnie, a kiedy zobaczyła swoje odbicie, maksymalnie je
wytrzeszczyła. Puściła moją dłoń i złapała się za usta. Zaczęła potem
histerycznie płakać. Szybko ją przytuliłem. Caroline cała się trzęsła.
Przestała się już utrzymywać na nogach, więc usiadłem i oprałem się o ścianę.
Ona mocno wtuliła się w moją pierś. Starałem się ją jakoś uspokoić, ale nie
dałem rady. Zbyt mocno płakała, żebym mógł to zrobić. Myślałem, że sam zaraz
się rozpłaczę. Jak można do czegoś takiego doprowadzić?
- Jestem potworem. Harry, jestem potworem. Bardzo
brzydkim potworem – zaczęła bełkotać. Zacząłem ją głaskać po głowie.
- Ciii, nie jesteś potworem. Jesteś bardzo ładną
dziewczyną. To nie jest powód do płaczu – uspokajałem ją. Caroline trzymała
mnie cały czas za rękę. Najbardziej bałem się, żeby nie zrobiła sobie nic z
wenflonem i jeszcze tego, że mogłem ją złamać.
Nie wiem ile dokładnie tam siedzieliśmy. Cisze przerywały pojedyncze
chlipnięcia dziewczyny. Nie potrafiłem wydusić z siebie żadnego słowa. Chciałem,
żeby ona poczuła we mnie oparcie i bezpieczeństwo. Mogłem ją oddzielić od
świata, który ją przerażał. Moim jedynym marzeniem było wtedy zbudowanie dla
niej oddzielnego, spokojnego miejsca. Wiedziałem, że było to wbrew wszystkim
regułą psychologii, ale miałem je gdzieś.
W
pewnym momencie drzwi do łazienki otworzyły się. Do środka weszła pielęgniarka
z sali, w której leżała Caroline. Gdy tylko zobaczyła nas siedzących na
podłodze, skrzyżowała ręce na piersi. Była wyraźnie niezadowolona. Spojrzałem
na nią błagalnym wzrokiem.
- Pomoże mi pani? – spytałem z nadzieją w głosie. Ona
przewróciła oczami i westchnęła.
- Ostatni raz wam na to pozwoliłam – oświadczyła. Ja
wstałem, nadal trzymając Caroline. Pielęgniarka złapała za stojak z kroplówką.
Wyszliśmy z łazienki. Dziewczyna musiała poczuć, że wracamy, bo jeszcze mocniej
się we mnie wtuliła. Bała się ludzi.
Może zobaczyła, że nie wszyscy wyglądają jak
ona? I chociażby taka mała rzecz jak moda. Kiedy oglądamy filmy, teledyski sprzed
wielu lat, ubiór był kompletnie inny. Mógł być to dla niej szok. Wtedy też
czułem na sobie wzrok tych wszystkich ludzi, którzy tam stali. Przypatrywali
się podejrzliwie Caroline. Ich uwagę przykuły na pewno wychudzone nogi. W tych
czasach, mogli pomyśleć, że była kolejną zakompleksioną dziewczyną, która miała
anoreksję albo bulimię. Tak naprawdę, była dziewczyną, która odnalazła się po
14 latach i była na skraju wyczerpania fizycznego.
Weszliśmy do sali, a przy łóżku stał już John.
- Jesteś nieodpowiedzialny – mruknął z
niezadowoleniem. Nie odpowiedziałem na jego uwagę. Podszedłem do łóżka i
położyłem na nim Caroline. Dziewczyna przestała już płakać, ale od razu
spuściła wzrok.
- To ja poprosiłam Harry’ego – zaczęła się jąkać. John
przybrał najbardziej spokojny wyraz twarzy, jaki tylko mógł.
- Nie mam do ciebie pretensji – powiedział i poklepał
ją po ramieniu. Ona szybko wzięła swojego misia do ręki i mocno go przytuliła.
Mężczyzna westchnął i odszedł od niej. Zwrócił się w moją stronę. Był wyraźnie
zły z powodu tego, co zrobiłem.
- Chciała iść do toalety – zacząłem tłumaczyć, ale on
tego wyraźnie nie chciał słuchać.
- Wytłumaczysz to pani psycholog – mruknął. Wtedy
poczułem, że sztywnieję.
- Ona już tu jest? – zapytałem.
- Tak, a w jej towarzystwie policjanci. Nawet nie
myśl, żeby stąd wychodzić, a jeśli ona będzie cię stąd wyganiać, to miej ją
głęboko w poważaniu. Nie będę ryzykował jej życia. Silnie jej skacze tętno, gdy
jej nie trzymasz za rękę, idioto – zaakcentował. Dopiero wtedy zauważyłem, że
dziewczyna patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. W dodatku cała się trzęsła i
miała rozszerzone oczy. Szybko do niej podszedłem. Usiadłem obok niej i
przytuliłem.
Spojrzałem na Johna z lekkim wyrzutem. Nie powinienem był tego robić, ale
byłem zły, że pani psycholog mogła nas rozdzielić.
- Pójdę po nią – powiedział mężczyzna i wyszedł z
sali.
~*~
Witajcie! Przybywam z nowym rozdziałem! Jak wam się podoba? Nie powiem, z bólem serca pisałam moment, kiedy Caroline spojrzała w lustro.
Następny rozdział pojawi się, w zależności od waszego zainteresowania (czytaj komentarze)
Ty z bólem serca pisałaś, ja z bólem serca czytałam! Co mogło jej się dziać przez tyle lat?! Strasznie... Straszne! Oh i jeszcze w takim momencie przerywasz! Rozdział wspaniały! Czekam na więcej! :3
OdpowiedzUsuńPS.: Zapraszam na prolog na nowym blogu, którego piszę jeszcze z dwoma osobami ;) --> edenofthefuture.blogspot.com :3
O nieee... biedna Caroline.. Jak można kogoś tak skrzywdzić?! Co za bydle jej to zrobiło?! Najgorsze jest to że ona nadal zachowuje się jak mala dziewczynka i wszystkiego się boi :c
OdpowiedzUsuńDo nexta <3
Czy ja mówiłam jak bardzo uwielbiam czytać Twoje opowiadanie? To co się dzieje w mojej wyobraźni jak czytam to wszystko jest nie do opisania. Czuję się jakbym dosłownie tam była...jaa...<3
OdpowiedzUsuńMartwi mnie ta jedna (znaczy nie jedna, ale ta jest dość poważna) sprawa, ona może naprawdę zachowywać się, czuć się, myśleć jak dziecko. W końcu 14 lat to strasznie długo, została chyba porwana jako mała dziewczynka więc teraz jakby nie patrzeć jest dorosłą osobą i będzie musiała się nauczyć tak żyć.
Rozumiem te jej wszystkie obawy. Wydaje mi się, że ona jeszcze wszystkim pokaże! Harry jej pomoże i będą razem szczęśliwi, ale przed nimi ciężka praca, tak coś czuję. Moment, w którym wychodzili do toalety jest bezcenny. Wyobraziłam sobie wzrok tej pielęgniarki, taki surowy i nieznoszący sprzeciwu. Cudowne <3
Caroline chyba spodziewała się co może zobaczyć w lustrze, teraz Styles będzie jej teraz potrzebny jak nigdy. Również uważam, że lokowaty postąpił dość nieodpowiedzialnie, ale z drugiej strony rozumiem go, nie mógł się oprzeć by nie zrobić czegoś dla Cameron. Ta rozmowa z policją będzie ciężka, czuję to. Dobrze, że chociaż Harry może zostać z Caroline. Może razem jakoś sobie poradzą i małymi kroczkami wyjdą na prostą. Jezuu, ja się boje co będzie dalej, skoro ja teraz miałam cały ekran telefonu zapłakany.
Chyba troszkę uzależniłam się od tego opowiadania, bo sprawdzam je praktycznie codziennie. Co prawda mój komentarz jest stosunkowo dość późno, ale to dlatego, że chciałam na spokojnie napisać ten komentarz na komputerze. Rozdział genialny <3 Czekam na kolejny i życzę Ci dużooo weny. Do następnego!
xoxo
dziękuję ci ślicznie za twój komentarz! Naprawdę zwaliłaś mnie z nóg! :D
UsuńOMG !!! Masz talent do pisania :) Biedna Caroline , tyle lat .... Kto mógł ją tak skrzywdzić ?! A Harry wierzył, że on żyje i jest obok niego . Mamy nadzieję, że da radę . Nie możemy doczekać się następnego :)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszamy do nas
http://diaries-memories-zayn-malik-ff.blogspot.com/
http://you--will-always-be-in-my-heart.blogspot.com/
Dziękuję wam ślicznie miśki :*
UsuńA!!!! Nie wiem czy ktoś z Was wie, ale pewnie tak... Jak to jest kiedy usunie się taki piękny i długi komentarz?! Agh! Kurde no, ale jestem zła to za mało powiedziane! Ja jestem do cholery wściekła! Przepraszam, za wyrażenie... W każdym razie poprzedni był taki pełen entuzjazmu i w ogóle, ale tutaj tylko to streszczę... Naprawdę nie wyobrażasz sobie, jaki był dłuuugi i wspaniały :'(
OdpowiedzUsuńCzy to opowiadanie nie jest tak choć troszkę inspirowane na książce pt. "Hopeless"?? :D Tak... Ja... Pewnie niektórzy będą się zastanawiali jak można dopiero teraz przeczytać tak cudowną książkę, ale ja teraz ją dopiero kończę xD Nie mówię, że to coś złego, że jest na niej inspirowane! Wręcz przeciwnie! Będzie mi się jeszcze lepiej czytało!
I tak jak Tobie się ciężko pisało to mi się czytało chwilę, w której ona spojrzał w lustro.. Tak mi żal biedaczki :( Naprawdę jej współczuję. I to strasznie :(
Ale to było takie słodkie, kiedy lekarz powiedział (nie pamiętam dokładnie), że jej tętno skacze jak on jej nie trzyma za rękę?... W każdym razie coś takiego było!! ;3 To słodziuśkie! <3
Ogólnie rozdział był cudowny :D Ale no jestem zła... Ten komentarz jest taki króciutki w porównaniu z tamtym... :'( Wybacz, przepraszam za błędy, ale nie mam siły już nic sprawdzać, bo jestem strasznie zła!
Pozdrawiam, życzę weny! ;*
hah chill misiu :* ja też tak miałam z jednym komentarzem u ciebie :D
UsuńI muszę ci powiedzieć, że w życiu nie czytałam "Hopeless" i nie mam bladego pojęcia o czym jest :P Widziałam to parę razy na półce w empiku, ale jeszcze nie przeczytałam...
Aż normalnie przeczyta :D
To było straszne! ( oczywiście nie Twoje opowiadanie ale to co się stało z Caroline :( ) Nie potrafię sobie wyobrazić kto mógł ją tak skrzywdzić?! Fizycznie, ale, co gorsza, psychicznie, wmawiając, że jest potworem. Nie dziwię się, że Harry chciałby odnaleźć tego, kto ją porwał.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa co będzie dalej. Oczywiście mam nadzieję, że będą razem, Caroline z pomocą Harrego jakoś da sobie radę
i będą żyli długi i szczęśliwie..Ale mam wrażenie, że to nie będzie koniec tej historii :O
PS. Zapraszam na moje blogi: http://accident-of-life.blogspot.com/ , http://edenofthefuture.blogspot.com/ ( tego drugiego piszę z dwoma osobami :)
dziękuję ci ślicznie za komentarz i już lecę czytać twoje blogi :D bo to aż wstyd ich jeszcze nie przeczytać ;)
Usuńdziękuję :) (ale bez przesady ;)
UsuńZostałaś nominowana do Liebster Blogger Award.
OdpowiedzUsuńWięcej u mnie --------------------> http://incubus-fanfiction.blogspot.com/
Cudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńJak bardzo się vieszyłam, ze tam na drodze to była właśnie Caroline!
Super, że udało um się ją uratować.
Harry ma zadanie, ktorego chyba nue boi sie podjąć!
Czekam na twoj kolesjy świetng rozdział!
Zapraszam do mnie na bloga:
saveyoutonight-louistommo.blogspot.com