- Czy ta pani co ma tu przyjść, będzie miła? –
zapytała niepewnym głosem Caroline. Głośno westchnąłem i jeszcze mocniej
przytuliłem. Jej banie się świata, mnie poniekąd dobijało. Zmienienie tak
diametralnie człowieka, było dla mnie czymś niewyobrażalnym.
Dziewczyna nieco nerwowo bawiła się moimi palcami. Dokładnie im się
przyglądała i delikatnie je gładziła. Chciałem wejść do jej głowy i zobaczyć co
myśli. Najchętniej wyjąłbym wszystkie złe wspomnienia i gdzieś je wyrzucił.
- Na pewno – odpowiedziałem. Caroline powoli się ode
mnie odsunęła i położyła na poduszce.
- Ale nie będziesz musiał stąd iść? – dopytała.
Uśmiechnąłem się delikatnie, żeby dodać jej otuchy.
- Nawet jeśli będą mi kazać, to zostanę z tobą –
upewniłem ją. Ona lekko się uśmiechnęła. Jedna z rzeczy, która się u niej nie
zmieniła. Jej piękny, szczery uśmiech.
- Bo się mną opiekujesz – powiedziała, a jej ton był
nieco pytający.
- Tak, opiekuję się tobą – potwierdziłem.
Nagle na jej twarzy pojawiło się przerażenie.
- Harry, kto tam stoi? – zapytała, a ja się obróciłem.
Do sali wszedł John z panią psycholog i dwoma policjantami. W dodatku kobieta
była mulatką. Nie to, że byłem rasistą, ale dla Caroline mógł to być szok.
Zaczęła ona szybko oddychać i cofać się jak najdalej na krawędź łóżka.
- Harry, boję się. Boję się! – zaczęła krzyczeć. Od
razu wziąłem ją i przytuliłem. Zacząłem głaskać ją po głowie.
- Ciii, będzie dobrze. Oni chcą ci tylko pomóc –
wyszeptałem. Spojrzałem potem błagalnie na panią psycholog. Wyczuła, o co mi
chodzi.
- Proszę panów, musimy poczekać na zewnątrz –
powiedziała i wyszła wraz z policjantami. Pielęgniarka dała Caroline jakieś
środki uspokajające. Zaczęła już normalnie oddychać, ale nadal kurczowo trzymał
swojego misia. Musiała minąć chwila zanim się uspokoiła.
- Już dobrze? – zapytałem.
- Chyba tak – wyjąkała kręcąc głową. Odwróciłem się w
stronę szyby. Psycholog wyraźnie na mnie czekała.
- Caroline – zacząłem. – Widzisz tamtą szklaną ścianę?
– zapytałem, a ona pokiwała twierdząco głową. – Muszę tam na chwilę pójść, żeby
porozmawiać z tamtą panią. – Widziałem, że dziewczyna zaczynała się coraz
bardziej bać. – Jednak cały czas tu będę. Obiecuję, że nie odejdę. Pielęgniarka
na pewno przy tobie posiedzi – powiedziałem, a kobieta od razu się koło nas
pojawiła. Uśmiechała się ciepło do Caroline. Ona głośno przełknęła ślinę.
- Ale zaraz wrócisz? – zapytała. Ja odetchnąłem. Byłem
na najlepszej drodze, żeby chwilę porozmawiać z psychologiem..
- Oczywiście. Cały czas będziesz mnie widzieć –
oznajmiłem. Ona niepewnie spojrzała na panią psycholog. Potem opadła na poduszkę.
- Proszę, wróć szybko – wyszeptała.
Było to dla niej coś ważnego. Nie dziwiłem się, że tak się bała. Jednak
ta dzielna cząstka niej była silniejsza. Pogłaskałem ją jeszcze po ręce i
wstałem z łóżka. Wyszedłem z sali i stanąłem twarzą w twarz z panią psycholog.
Kobieta była niska i szczupła. Jak już wspominałem, była mulatką. Miała
delikatne rysy twarzy. Ogólnie mogłem uznać, że była ładna. Jednak dopiero
wtedy zobaczyłem, że moja przyjaciółka mogła bać się czegoś jeszcze. Psycholog
miała wyrazisty makijaż. Jej usta były pomalowane na delikatny róż, ale oczy
były już mocniejszego odcieniu tego koloru. W dodatku miała na sobie czarną
marynarkę i ołówkową spódnicę. Bluzka miała taki sam kolor co cień na powiekach
kobiety. Wyglądała bardzo poważnie i Caroline musiała się tego wystraszyć.
- Dzień dobry – powiedziałem. Kobieta delikatnie się
uśmiechnęła.
- Witam, nazywam się Giselle Carter i będę się
zajmować panną Cameron – odparła spokojnie z mocnym zagranicznym akcentem,
chyba hiszpańskim albo włoskim. Jednak zastanowiło mnie to, że nie mogła mieć
więcej niż 30 lat. Czemu tak młoda kobieta miała zajmować się naprawdę ciężkim
przypadkiem? Nie chciałem, żeby Caroline stała się królikiem doświadczalnym.
- Oczywiście, ale mam pytanie. Jakie ma pani
kwalifikacje? – zapytałem, a mój ton głosu wskazywał na to, że jej nie ufałem.
- Wiem, że nie wyglądam na kogoś doświadczonego, ale
skończyłam University College London z oceną A. Mam nadzieję, że to panu
wystarczy – odpowiedziała. Nadal nie byłem do niej przekonać.
- A czy teraz może pani być ze mną szczera? –
spytałem. Wiedziałem, że kobieta nie mówi mi do końca prawdy. Raczej nie mogła
powiedzieć, bo stali tam policjanci.
- I tak panowie z nią dzisiaj nie porozmawiają, więc
mogą już stąd panowie iść – zwróciła się do mężczyzn. Oni popatrzyli po sobie i
wyszli. Obydwoje z kobietą odetchnęliśmy z ulgą.
- Chyba nie jest pani ode mnie dużo starsza –
stwierdziłem, a ona pokiwała głową.
- Owszem, mam zaledwie 30 lat i mów mi Giselle w roli
ścisłości – zaśmiała się, co ja również zrobiłem. Wtedy przestała się wydawać
lekko drętwa.
- Harry, miło mi – powiedziałem. Jednak po chwili
uśmiechu, Giselle posmutniała, gdy tylko spojrzała na drobniutką postać, która
intensywnie się w nas wpatrywała, siedząc na łóżku i przytulając misia.
- Nie będę ci oszukiwać. Będzie bardzo trudno i nie
miałoby to znaczenia, gdyby tu przyjechał psycholog z dwudziestoletnim stażem
czy dwuletnim. Takie przypadki nie zdarzają się. Ona jest pierwsza. To jest
cud, za który trzeba dziękować Bogu. Jednak bardzo, bardzo ciężko będzie ją
wprowadzić do naszego świata – powiedziała, a ja lekko się zdziwiłem na jej
ostatnie słowa. Ona to od razu zauważyła. – Harry, ona jest jak z innej
planety. Musimy ją powoli w to wprowadzać. Widzę, że ufa tylko tobie, więc bez
ciebie nic nie wyjdzie.
- Dobra, chyba musimy zacząć od małych rzeczy –
przerwałem jej. Ona nie do końca zrozumiała, o co mi chodziło. – Wiesz,
wyglądasz dla niej jak kosmita. Mogłabyś, wiesz pozbyć się makijażu, rozpuścić
włosy i założyć coś luźnego – powiedziałem, nieco dziwnie przy tym
gestykulując. Giselle przez chwilę miała wzrok wbity w podłogę i intensywnie
coś analizowała. Ja w tym czasie spojrzałem na Caroline.
Usiadła koło niej pielęgniarka. Wyraźnie czuła się nieswojo i źle.
Wiedziałem, że muszę się pospieszyć, bo znowu może dostać jakiegoś ataku.
Nagle na twarzy Giselle pojawił się
szeroki uśmiech.
- Boże Harry jesteś genialny! Już wiem co zrobię –
powiedziała z uradowaniem. Widać było, że ją olśniło i była w siódmym niebie. –
To wspaniałe, zaraz wrócę – oznajmiła i wybiegła z pomieszczenia. Wyglądało to
co najmniej śmiesznie, bo stawiała malutkie kroki, przez jej obcisłą spódnicę i
szpilki. Aż się zaśmiałem.
Wszedłem z powrotem do sali. Caroline nieco się rozchmurzyła.
Pielęgniarka odeszła, a ja usiadłem tam, gdzie ona była wcześniej. Dziewczyna
przysunęła się do mnie i mocno przytuliła. Położyła głowę na kolanach.
- Hej, co się stało? – zapytałem. Ona nic nie
opowiedziała. Zaczęła się bawić swoim misiem. Nie podobało mi się jej
milczenie. Bałem się, że mogła się na mnie obrazić albo coś. To byłoby nieco
dziwne.
Siedzieliśmy długo w ciszy. Jedyne co ją zakłócało to odgłosy aparatury.
W pewnym momencie w drzwiach pojawiła się Giselle. W pierwszej chwili jej nie
poznałem.
Zmyła z siebie cały makijaż i rozpuściła
włosy. Śmiało mogłem powiedzieć, że wyładniała i ta mała zmiana odjęła jej lat.
Pozbyła się również swoich wcześniejszych ubrań. Miała wtedy na sobie zwykłą
luźną bluzkę, a na nogach spodnie z głębokim kroczem. W dodatku zdjęła swoje
szpilki i była na bosaka. Wyglądała jakby była w moim i Caroline wieku. Na jej
twarzy gościł przepiękny uśmiech.
Rudowłosa
od razu podniosła głowę z moich kolan i zaczęła uważnie przyglądać się pani
psycholog. Z jej twarzy mogłem wyczytać tylko jedną emocje. Zdziwienie.
Wyraźnie nie mogła uwierzyć, że kobieta, która stała w drzwiach, była jej panią
psycholog.
- Cześć – powiedziała Giselle. I nagle stało się coś
niespodziewanego. Caroline uśmiechnęła się. Widziałem ten uśmiech, kiedy
znalazłem ją na drodze. Była szczęśliwa. Jednak mogło nie być tak źle, jak
myślałem.
- Hej – przywitała się moja przyjaciółka. Giselle
podeszła bliżej nas.
- Słyszałam, że tu jesteś i chciałam z tobą pogadać,
mogę usiąść? – zapytała kobieta wskazując na koniec łóżka. Caroline podwinęła
nogi i usiadła po turecku. Jednak musiała się wtulić plecami w moją rękę. To
nie było dołujące, bo wiedziałem, że się boi. Wtedy po prostu chciała się
przytulić. Mulatka usiadła naprzeciwko nas, a z twarz obydwóch kobiet nie
schodził uśmiech.
- Czemu chcesz ze mną porozmawiać? – zapytała
Caroline. W jej głosie słychać było ekscytację. Bardzo mnie to ucieszyło.
Dziewczyna mogła zacząć otwierać się na świat.
- Lubię rozmawiać z ludźmi – powiedziała Giselle.
Bardzo mnie ciekawiło jak się wszystko rozwinie.
- Czemu? – zadała kolejne pytanie rudowłosa. Psycholog
się zaśmiała. Nie wiedziałem co ona kombinuje, ale wierzyłem, że mulatka dobrze
robi.
-Ludzie są
bardzo ciekawi. Można się dużo o nich dowiedzieć, poszerzyć swoją wiedzę,
znaleźć wspólne zainteresowania i wiele innych rzeczy – zaczęła wyjaśniać
Caroline, która wpatrywała się w nią jak w obrazek.
- Ludzie tacy jak ja, też są ciekawi? – zapytała
niepewnie. Giselle posłała jej ciepły uśmiech.
- Wszyscy ludzie są ciekawi. Każdy ma w sobie coś
intrygującego – powiedziała kobieta. Caroline oddaliła się ode mnie i
przybliżyła do mulatki.
- A powiesz mi, co jest we mnie ciekawego? – zapytała
z przejęciem moja przyjaciółka.
- Muszę z tobą zacząć rozmawiać – zaśmiała się Giselle.
Na twarzy rudowłosej pojawił się mały grymas.
- Ale chyba rozmawiamy – stwierdziła. Razem z Giselle
cicho się zaśmialiśmy. Dziewczyna nie za bardzo wiedziała o co nam chodzi.
- Nie chodzi mi o taką rozmowę. Chciałabym się czegoś
o tobie dowiedzieć – oznajmiła psycholog. Caroline zmarszczyła czoło i
przetwarzała o co mogło chodzić kobiecie.
- Na przykład czego? – zapytała. W jej głosie wyczułem
niepewność i to mi się nie podobało.
- Jaki jest twój ulubiony kolor, co lubisz robić – zaczęła
wymieniać Giselle. Jednak ona również wyraźnie zauważyła wahanie mojej
przyjaciółki.
- A jaki jest twój ulubiony kolor? – zapytała
Caroline. Psycholog cicho westchnęła.
- Czerwony, a twój?
- A co lubisz robić? – spytała rudowłosa i tak w
kółko.
Gdyby
stworzyć wywiad dotyczący Giselle Carter, miałby spokojnie z 10 stron. Jednak o
Caroline dowiedziałbym się tylko tyle, że lubi zadawać pytania, ale na nie sama
nie odpowiada. Siedzieliśmy tam przez godzinę, a psycholog nic nie mogła
zdziałać. Moja przyjaciółka nie chciała o sobie powiedzieć, czegokolwiek. Tylko
i wyłącznie wypytywała się Giselle o przeróżne rzeczy.
W
pewnym momencie psycholog powiedziała, że musi iść. Kiedy wyszła z
pomieszczenia, wstałem za nią.
- Harry nie wychodź – powiedziała rozpaczliwie
Caroline.
- Zaraz wrócę – rzuciłem szybko, nie zważając na jej
błaganie, żebym został. Wychodząc zobaczyłem, że do mojej przyjaciółki
podbiegła pielęgniarka. Boże, jaki ja byłem nie myślący. Zostawiłem ją, a ona
się tego najbardziej bała. Jednak musiałem zamienić z Giselle parę słów.
- Czemu ona nic nie chce powiedzieć? – zapytałem
kobietę. Ona pokręciła głową.
- Obawia się konsekwencji tego, co powie.
Najzwyczajniej w świecie się boi – oznajmiła ze spokojem kobieta.
- Ale czemu nie spytałaś, gdzie ona była? Ten ktoś kto
ją porwał, może sobie chodzić spokojnie po wolności! – podniosłem głos. Wtedy Giselle
mocna zacisnęła zęby i patrzyła na mnie tak jakby miała ochotę mnie zabić.
Odsunąłem się na bok i starałem się uspokoić.
Za
co mogłem ją winić? Za co mogłem je winić?
Byłem okropny, że tak postąpiłem. W dodatku o tym wiedziałem. To było wszystko
zbyt skomplikowane.
- Przepraszam – powiedziałem w końcu do Giselle. Na
jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Rozumiem, że jesteś zdenerwowany. Nie spałeś chyba
ostatnio za dużo – zauważyła z rozbawieniem.
- Zgadłaś – powiedziałem. Rzeczywiście, nawet nie
wiedziałem od kilku godzin nie zmrużyłem oka. Na dobra, niby chwilę wcześniej
spałem, ale nie wystarczająco dużo. Zbyt byłem przejęty moją przyjaciółką, żeby
myśleć o śnie.
- To wróć do niej i pójdź spać. Postaram się coś
wymyśleć – powiedziała i odeszła.
Odwróciłem się na pięcie i wróciłem do sali gdzie była Caroline. Scena,
którą tam zastałem przeraziła mnie.
Dziewczyny nie było w łóżka. Siedziała za to, skulona w kącie.
Pielęgniarka starała się z nią spokojnie porozmawiać. Jednak rudowłosa
krzyczała i nie pozwoliła się dotknąć.
- Zostaw mnie! Nic nie rozumiesz! Nic nie rozumiesz! –
I tak w kółko. Podszedłem do niej szybko. Kobieta, która siedziała obok niej,
odsunęła się.
- Caroline, już jestem, już jest wszystko dobrze –
zacząłem do niej cicho mówić. Ona się do mnie przytuliła, ale nadal szeptała
„Nic nie rozumiesz”. Zaniosłem ją do łóżka i delikatnie na nim ułożyłem.
Caroline była jeszcze trochę roztrzęsiona. Musiało minąć trochę czasu, zanim
się uspokoiła.
- N-n-nie zostawiaj mnie tak – wyszeptała. Ja
delikatnie się uśmiechnąłem.
- To był pierwszy i ostatni raz, kiedy tak zrobiłem –
powiedziałem. Ogarnęło mnie wtedy ogromne zmęczenie. Miałem tylko nadzieję, że
John nie będzie zły, ze spałem na OIOM-ie.
- Pójdę spać, ale nadal tu będę – wyszeptałem i
położyłem głowę na łóżku. Poczułem na moich włosach delikatny dotyk, malutkich
rączek.
- Dobranoc Harry – powiedziała Caroline, a ja
zasnąłem.
~*~
To chyba najdłuższy rozdział, jaki do tej pory napisałam :D
Następny rozdział pojawi się, w zależności od waszego zainteresowania (czytaj komentarze)
P.S Czy tylko ja zakochałam się w tym *-*
P.S Czy tylko ja zakochałam się w tym *-*
Na początku powiem tylko, że znalazłam kilka literówek (typu "świat," zamiast "świata"), ale to raczej mało ważne, zwłaszcza przy tak dobrej treści :3
OdpowiedzUsuńSytuacja Caroline jest po prostu straszna. Została porwana, właściwe nie do końca wiadomo, co się z nią działo, a potem jeszcze trafiła do zupełnie obcego świata, co niby jest wspaniałą wiadomością. Niby, bo nie potrafi się w nim odnaleźć... Ale wierzę w to, że Harry'emu uda się wreszcie " doprowadzić do porządku" i wszystko będzie już wyglądało o wiele lepiej :)
Bardzo mi się podoba to, że nie zapominasz o tych wszystkich opisach strachu dziewczyny i związanych z nim zachowaniami, bo jeszcze lepiej pokazujesz nam, w jak okropnym znajduje się ona stanie.
Genialnie to wszystko wymyśliłaś i genialnie to realizujesz! :3
No i co tu więcej pisać? Po prostu, to opowiadanie podobało mi się od samego początku i nadal nie zamierzam zmieniać zdanie, że jest świetne, więc pisz szybko dalej, by zaspokoić mój niedosyt opowiadaniowy! :D
Pozdrawiam i życzę masy weny! :*
PS.: Na arrowtales.blogspot.com nowy rozdział ;)
Dziękuję ci ślicznie za komentarz i miłe słowa :D
UsuńChociażbym 200 razy sprawdziła rozdział, to zawsze albo zjem literę, albo mam jakąś literówkę :D Jednak postaram się nad tym popracować ;)
Nie mogłam doczekać się tego rozdziału :) To jaka jest Caroline jest dość, straszne i smutne . Mam nadzieję ,że Harry da sobie radę i uda mu się aby jego przyjaciółka była jak inni ludzie w tym wieku .
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego :)
Życzę ci dużo weny :)
PS.
http://diaries-memories-zayn-malik-ff.blogspot.com/
http://you--will-always-be-in-my-heart.blogspot.com/
NOWY ROZDZIAŁ .
Jak chodzi o piosenkę którą dałaś pod rozdziałem jest fajna , ale mi bardziej przypadła do gustu ta
https://www.youtube.com/watch?v=AJtDXIazrMo
Super rozdział! Biedna Caroline :c
OdpowiedzUsuńDo następnego <3
Nie pamiętam, czy już Ci to mówiłam, ale to ja, dawna "Karolina" z tych oto blogów:
OdpowiedzUsuńhttp://lost-in-their-own-feelings.blogspot.com/
http://love-is-a-force.blogspot.com/
To jakbyś jeszcze nie wiedziała ;)
I teraz... Miałam to napisać na końcu, ale nie mogłam się powstrzymać! I LOVE THIS SONG!! <3 <3 <3
Jeszcze do tego wrócę ;)
A teraz rozdział. Bardzoooo fajny! Faktycznie, było kilka literówek, ale ja nie jestem lepsza! xD Więc się nie przejmuj ;)
I ogólnie strasznie szkoda mi Caroline :( Biedaczysko! Ale to dobrze, że ma Harry'ego. No właśnie... Hary - najcudowniejszy, najwspanialszy i przenajwspanialszy i przenajcudowniejszy i nie wiem co jeszcze chłopak na ziemi!!! Tak się o nią troszczy, opiekuje sie nią i w ogóle. To słodziaśne ;3 Chociaż mogłoby się odbywać w nieco innych okolicznościach, czyli np. randki, kolacje, ale i tak jest już chyba lepiej ;) Myślę, że Caroline już niedługo wróci do zdrowia!
I nie wiem... Powiem szczerze. Nigdy nie spotkałam się z osobą taka jak ona np. i to może dlatego... Nie rozumiem jej zachowania. Wiem, że kocha Harry'ego, ale żeby bała się wszystkich i wszystkiego i nie pozwalała mu wychodzić? No ale nie wiem... Nie przejmuj się mną, ja po prostu nie wiem jak to jest ;)
Ogólnie rozdział super! Przeczytałam go wcześniej, ale nie chciało mi się pisać komentarza na komórce, więc pisze dopiero teraz :)
I znów do pioseneczki! <3 Taki, też jak ją usłyszałam to po prostu Love love love!! xD Coś chyba dziś ze mną nie tak... Ale do tematu. I jeszcze ona jest w zwiastunie "50 shades of Grey"! Pasuje idealnie!
A Ty też masz zamiar pooglądać film?? Bo w nim tez już jestem zakochana!
Dobra, bo można by tak pisać godzinami xD
Pozdrawiam, życzę weny (i jesli czekasz na film to miłego czekania, a jeśli nie to miłego słuchania piosenki! xD)
aaa dziękuję ci za ten przemiły komentarz!
UsuńSzczerze mówiąc wyobraziłam sobie zachowanie Caroline tak, jakby ja się zachowywała po takim czymś (wiem nieco dziwne, ale jakoś trzeba to napisać ;))
Szczerze mówiąc do filmu w ogóle mnie nie ciągnie, a po prostu...uwielbiam Beyonce :D
Hej, hej! Jestem tu pierwszy raz, ale Twój blog mnie po prostu zauroczył w stu procentach! Chcę jeszcze podziękować dziewczynie powyżej (Mara♥) za polecenie mi go! :D
OdpowiedzUsuńO jejku... i tę piosenkę też kocham!!
A Caroline to mi jest tak okropnie szkoda... Nie mam pojęcia co oni jej musieli robić, że aż tak... em... nie zna świata? Biedna... :( Na szczęście ma Harry'ego, który ją wspiera. No właśnie... Ja też chcę takiego przyjaciela! Moi koledzy z klasy zachowują się jak... No nie powiem jak.
W każdym razie Harry jest dla niej taki kochany ;3
Zostaję tu na dłużej i zapraszam na bloga, którego prowadzę z koleżanką (link w odpowiedniej zakładce ;)).
Pozdrawiam! :)