13 lutego 2015

Chapter 5

           Miałem sen, a raczej sny. Były to wizje, moje obawy. Dobra, koszmary. Widziałem moją mamę. Należała do grona nielicznych kobiet, które mogłem zaliczyć do życzliwych mi osób. Zawsze starała się mnie zrozumieć, ale nie w kwestii Caroline. Często była obiektem naszych kłótni. Moja mama jako jedna z niewielu zobaczyła mój obłęd, tak to nazywała. Martwiła się, to było normalne. To samo tata. On po kryjomu starał się mnie utrzymywać w przekonaniu, że ona żyje. Nieraz za to obrywał, ale wierzył razem ze mną.
           We śnie moja mama po prostu stała obok łóżka, na którym leżała moja przyjaciółka. Przypatrywała się jej uważnie, nie mogąc uwierzyć, że ona jednak nie umarła. Jej obecność mnie niepokoiła, a przecież powinienem się był cieszyć jej przybyciem. Moja podświadomość podpowiadała mi, że moja mama była zagrożeniem, ale dlaczego?
          Sceneria się zmieniła. Stałem wtedy nad brzegiem rzeki. Poznałem tamto miejsce od razu. To tam miałem zabrać Caroline na naszą pierwszą "randkę". Po jej zniknięciu mała łączka przy wodzie stała się miejscem mojej izolatki, ucieczki od świata. Miałem nadzieję, że ona przyjdzie na miejsce naszego spotkania. Nigdy się jednak nie zjawiła.
          Krążyłem tak pomiędzy tymi dwiema wizjami. Większy lęk budziła u mnie ta druga, bo było to rzeczywiste wspomnienie. Coś co nie śniło mi się po raz pierwszy, nawiedzało często mój umysł. I jak nie zwariować?
         Jednak bałem się również mojej mamy. Mogła ona być wściekła na Caroline, chociaż wiedziałem, ze byłaby ostatnią osobą na tej planecie, którą można było posądzić o nienawiść. Być może czułem jej złość za każdym razem, gdy zamiast bawić się z kolegami, ja szukałem przyjaciółki. Skąd w ogóle pojawiła się u mnie taka myśl?
        Poczułem nagle, że mój pobyt w krainie Morfeusza dobiega końca. Bodźce z zewnątrz zaczęły do mnie docierać. W pewnym momencie usłyszałem …śpiew.
Przerażał mnie fakt, że piosenka była śpiewana cicho i z trwogą.
Tili tili bum
Nocne ptaki krzyczą
On już dotarł do domu
Dla tych, którzy nie mogą spać
Nie rozumiałem również słów. Były one śpiewane w innym języku.
Tili tili bum
Słyszysz kogoś w pobliżu?
Czyhającego za rogiem
Patrzącego prosto na ciebie
Coś w stylu języka słowiańskiego?
Tili tili bum
Noc ukryje wszystko
On zakradnie się dla ciebie
I niedługo cię dopadnie

I niedługo złapie

On już prawie dotarł do domu
To brzmiało jak białoruski, może ukraiński. Delikatnie zacząłem otwierać oczy.
Tili tili bum
Znów zamknij swoje oczy
Ktoś podchodzi do okna
I puka do drzwi
Już wiedziałem co to mógł być za język…
Tili tili bum
Nocne ptaki krzyczą
On już dotarł do domu
Dla tych, którzy nie mogą spać
Rosyjski…
Tili tili bum
Słyszałeś kogoś?
Czającego się w kącie
Przeszywając wzrokiem

Wstałem i popatrzyłem na Caroline. Ona wbiła wzrok w łóżko i mocno przytuliła misia. To ona śpiewała.
Tili tili bum
Cicha noc kryje wszystko
On zakrada się po ciebie
I niedługo cię dopadnie

I niedługo cię dopadnie
                     Zakończyła, a ja popatrzyłem na nią z lekkim przerażenie. Skąd ona znała tę piosenkę? To mnie zastanowiło i wystraszyło. Nie byłem zbyt wybudzony, żeby zacząć kojarzyć fakty. Złapałem ją mocno za rękę. Jednak ona wciąż była nieobecna. Delikatnie kołysała się do przodu i do tyłu, bardzo mi się to nie podobało. Wstałem z krzesła i usiadłem obok dziewczyny. Ona nadal się nie poruszyła. Wtedy niepewnie ją przytuliłem.
                 Tak bardzo się o nią martwiłem. To wszystko jednak działo się za szybko. Mój umysł nie potrafił logicznie ogarnąć, co działo się dookoła. Jeszcze kilkanaście godzin temu, przestawałem wierzyć w to, że Caroline się odnajdzie. A jednak wszystko się zmieniło. I to diametralnie!
                 W dodatku coraz gorzej sobie z tym wszystkim radziłem. Nie wiedziałem jak w różnych sytuacjach działać. Mogłem nieświadomie wyrządzić jej krzywdę. W dodatku myślałem, że Giselle powinna cały czas tu z nią siedzieć.
                   Caroline bawiła się moimi palcami. Nie potrafiłem jej jednak uspokoić. Nie było to dla mnie wykonalne. To stawało się przytłaczające.
- Misiu wszystko w porządku? – zapytałem ją. Ona nadal się kołysała i nic nie mówiła. Raczej nie mogła się wysłowić. Głaskałem ją po głowie. Spojrzałem na pielęgniarkę. Ona stała jak zamurowana. Czyli ją też to przerażało, świetnie. Nikt nie miał opcji mi pomóc. Byłem zdany sam sobie.
- Skąd znasz tę piosenkę? – zapytałem ponownie. Wtedy ona nerwowo się poruszyła.
- Często ją słyszałam – wyszeptała i ponownie zaczęła się bawić moimi dłońmi. Głośno westchnąłem. Nagle pielęgniarka do nas podeszła.
- Może podam jej środek uspoka…
- Nie! – krzyknęła Caroline. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem. Kobieta zrobiła to samo.
- Źle się czuję po lekach. Percy, nie muszę ich brać, prawda? – zapytała się mnie z nadzieją. Musiałem potrząsną głową, bo nie dotarło do mnie, co do mnie powiedziała.
- Co? – spytałem cicho. Ona oblizała usta i podniosła oczy do góry. Zrobiła to dlatego, że zaczęłaby płakać.
- Bardzo źle się czuję po tych lekach. Nie chcę ich brać – wyszeptała. Uśmiechnąłem się delikatnie. Coraz bardziej mnie zaskakiwała. Nie było to zachowanie dziecka. Najpierw piosenka, a potem…
                Piosenka. Wtedy mój mózg zaczął pracować na zwiększonych obrotach. Zaczęły docierać do mnie wszystkie fakty. To co śpiewała Caroline, było po rosyjsku. Nie mogła tego znać przed zniknięciem tylko po. Wtedy mnie olśniło…W Henley-on-thames mieszkał jeden Rosjanin. Zawsze był dziwakiem, wszystkie dzieci się go bały. Tylko nie moja przyjaciółka.
                 Wstałem powoli z łóżka. Nogi mi się bardzo trzęsły.
- Harry, co ci jest? – zapytała rudowłosa, ale ja ledwo to dosłyszałem.  
            Dimitri Nazarenko. Jedyny mieszkał na odludziu. Jedyny mieszkał niedaleko miejsca gdzie znalazłem moją przyjaciółkę. Jedyny nie szukał Caroline…
                 Czułem, że będę zdolny go zaraz rozszarpać. Pewnie, że nie było go tam nigdzie, ale miałem taką ochotę. Musiałem jak najszybciej poinformować o tym fakcie policję. Boże, mogli go znaleźć i zapłaciłby za wszystko, co zrobił Caroline.
                    Zacząłem się kierować w stronę drzwi.
- Znowu to robisz, znowu mnie zostawiasz! – krzyknęła do mnie dziewczyna. Odwróciłem się i spojrzałem na nią ze zdziwieniem. W jej głosie dostrzegłem irytację. Czemu znowu nie myślałem, tylko robiłem, co chciałem? Byłem istotą w żadnym stopniu niemyślącą.
                     Wróciłem się do mojej przyjaciółki. Ona nadal miała nietęgą minę. Usiadłem koło niej i ją przytuliłem.
- A co jeśli powiem, że zaraz wrócę? – zapytałem i usłyszałem jej ciche westchnięcie. Musiałem dać jej chwilę na zastanowienie, ale z drugiej strony byłem zbyt przejęty tym, co miałem powiedzieć policji, żeby czekać w nieskończoność. Od środka rozpierała mnie energia i ekscytacja. Nie musiałem specjalnie wyciągać od Caroline, kto ją porwał. Sam do tego doszedłem i ktoś powinien był być o tym poinformowanym.
- Ale postaraj się wrócić szybko – mruknęła. Uśmiechnąłem się szeroko i wstałem z łóżka.
- Niedługo będę – rzuciłem wychodząc z pokoju.
                   Szybko znalazłem się na korytarzu. Wszędzie było pełno ludzi. Mijałem kolejne sale z chorymi i przemierzałem oddziały. Serce biło mi jak oszalałe. Dosłownie chwile dzieliły mnie od spotkania z policją. Znałem doskonale adres tego szaleńca i mogłem go wskazać. Zostałby zatrzymany i już nigdy nikomu nie zrobiłby krzywdy. Odpowiedziałby za wszystko to, co zrobił Caroline. Osobiście bym tego dopilnował.
                 Chwilę później znalazłem się przy recepcji. Zauważyłem dość dziwną sytuację. Giselle stała i rozmawiała z policjantami. Nie wyglądała na zadowoloną, oni zresztą też. Jednak mój umysł tego nie zakodował. Byli tam funkcjonariusze i musiałem z nimi porozmawiać. Podszedłem do nich szybko.
- Wiem kto porwał Caroline – zacząłem, a Giselle pokręciła przecząco głową.
- My też wiemy – oznajmił jeden z mężczyzn. Spojrzałem na nich ze zdziwieniem. Chyba powinni byli mi o tym powiedzieć, prawda?
- Co? – zapytałem z niedowierzeniem. Byłem zdezorientowany. Co to wszystko mogło znaczyć? Kompletnie mi się to nie podobało. - Złapaliście go, prawda? – zapytałem, chociaż odpowiedź była dla mnie oczywista. Jednak policjanci i Giselle nie byli za weseli.
- Nie – powiedział mężczyzna. Wtedy coś we mnie pękło. Myślałem, że ich tam uduszę. Przecież musieli go aresztować, postawić przed sądem. A oni mi powiedzieli, że go nie złapali? Wybuchłem.
- Jak to? Co wy sobie wyobrażacie? Mówimy o Dimitri Nazarenko! To on ją porwał! Ona śpiewała po rosyjsku! On jest jedynym Rosjaninem w tym mieście! Co wy tu jeszcze robicie!? – krzyczałem jakbym był w jakimś transie. Mężczyźni wyglądali na zmieszanych. Myślę, że długo bym jeszcze na nich się wyżywał gdyby nie Giselle.
- Harry, uspokój się – powiedziała ostro. Spojrzałem na nią ze wściekłością. Myślałem wtedy jak bezduszna jest, że się na niej zawiodłem. Czy ona nie myślała? Rosjanin musiał znaleźć się za kratkami i to szybko.
- Jak ja mam niby się uspokoić? Zamiast tu stać i nic nie robić, należałby pojechać po niego i go zamknąć! Wiem gdzie mieszka, więc jeśli…
- On nie żyje! – przerwała mi Giselle. Zamurowało mnie. Nie mógł nie żyć. Niby dlaczego? Jak to się mogło stać? Nie potrafiłem wydusić z siebie chociażby pół słowa. Jedyne, co wtedy okazywałem, to zdziwienie na mojej twarzy. - Znaleziono go dzisiaj w rzece, popełnił samobójstwo – powiedziała spokojniej kobieta. Wbiłem wzrok w podłogę.
             Jak wielkim tchórzem musiał być. Więził ją przez tyle lat, a kiedy ona uciekła, on ze strachu ze sobą skończył. Nie potrafił stanąć przed sądem. Byłem wtedy wściekły. Uciekł od sprawiedliwości, a Caroline nadal cierpiała. Nigdy się od niego nie uwolni, a on już to zrobił. Ta świadomość mnie przygnębiła i rozwścieczyła. Ta niemoc była okropna.
- Jak mógł to zrobić? – wyszeptałem. Giselle położyła rękę na moim ramieniu.
- Myślę, że powinni panowie już iść – zasugerowała im bardzo dyskretnie kobieta. Chciałem jej podziękować, ale nie umiałem. W dodatku nie wiedziałem, że jeszcze atrakcje na tamten dzień się dla mnie nie skończyły.
- Harry, wiem, że jesteś wściekły – zaczęła psycholog. Głośno westchnąłem.
- Ja nie rozumiem jak można być aż takim panikarzem, żeby się zabić. Przecież to nie jemu się coś stało. Prędzej Caroline – zawiesiłem się. Czy chciałem powiedzieć, że to Caroline mogła popełnić samobójstwo, a on nie? Boże, co mnie wtedy ugryzło.
- W liście napisał tylko „Przepraszam Caroline” więc nawet nie mam jak określić, co nim kierowało. Może sumienie, nie wiem, ale nie mam zamiaru się zajmować nim, tylko chcę się zająć Caroline – oznajmiła psycholog. Byłem jej wdzięczny za tamte słowa. Ona wszystko rozumiała i nie musiałem jej niczego tłumaczyć. Skarciłem się w myślach, że tak o niej wcześniej pomyślałem. Jednak nie umiałem jej tego powiedzieć. Byłem zbyt sparaliżowany tym wszystkim, żeby wydusić z siebie jedno słowo.


- Harry, może nie jest to odpowiedni moment – zaczęła Giselle, a ja spojrzałem na nią ze zdziwieniem – ktoś chciał się z tobą zobaczyć – spojrzałem za nią i ją ujrzałem. Jak mogłem, tak długo tam stojąc, nie zauważyć własnej mamy?

~*~

Następny rozdział pojawi się, w zależności od waszego zainteresowania (czytaj komentarze)

6 komentarzy:

  1. Ojoj to się porobiło.... Hary ma rację! Ten facet to tchórz! Aż wole nie myśleć jak bsrdzo Caroline musiała cierpieć :c
    Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejku! Ale się powyrabiało. Tak wszystko naraz. Chyba pewne fakty jeszcze do mnie nie dotarły.
    Podziwiam Harry'ego za to myślenie. Ja bym w życiu chyba nie wpadła na taki... pomysł czy może rozwiązanie xD Ale chyba bardziej podziwiam Ciebie, bo to w końcu Ty napisałaś. Na serio, ja nigdy w życiu bym czegoś takiego nie wymyśliła. Może nie wiesz o co mi chodzi. No więc, chodzi o to, że tak to ładnie poukładałaś. Najpierw ona zaczęła śpiewać, potem okazało się, że to po rosyjsku, a później Harry domyślił się kto ją porwał. No nieźle!
    W ogóle ten rozdział świetny. Chociaż jak tylko pojawiło się to, że on popełnił samobójstwo, to od razu pomyślałam o tym, że to z jej powodu. Hm... Ale biorąc pod uwagę Ciebie, to myślę, że może nastąpić jakiś nagły zwrot akcji.
    Ach, nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na nn! Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow... x__x Tyle akcji... Harry rozpoznaje przestępce, polocja też, wcześniej ten sen, a potem mama Harry'ego... Bardzo mnie zastanawia, co też ona powie i jak się będzie zachowywać. Będzie się cieszyć czy... Właściwie nawet nie wiem co o.O Dlategio po prostu pisz kolejny, żebym mogła się dowiedzieć! :D
    Życzę masy weny! :)
    Rozdział wyśmienity, czekam na następny! :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, zostałaś nominowana do LBA http://angels-to-fly-fanfiction.blogspot.com/2015/02/liebster-award-iii.html?showComment=1424011785329#c6457757672902249643

    OdpowiedzUsuń
  5. Ma początek chcę Cię bardzo przeprosić :( długo mnie tu nie było ze względu na szkołe i zaległości jakie w niej miałam. Postaram się teraz już być na bieżąco :)
    Nie ma co tu dużo mówić na temat rozdziału, jest genialny i tyle. Wyobraziłam sobie takiego śpiącego Harry'ego na łóżku szpitalnym. W mojej wyobraźni wyglądał tak słodko...Jejku...Szczerze mówiąc te sny są niepokojące. Może jego matka wiedziała.coś na temat Caroline? Ale jaki miałaby w tym cel? Ehh...
    Ta piosenka...
    To jak moja wyobraźnia zadziałała w tamtym momencie było...bynajmniej straszne...
    Taka scena rodem z horrorów...
    Taki pusty wzrok...
    No widzisz co dzieje się ze mną podczas czytania tego :) dobrze że ją zaśpiewała, gdyby nie to Harry nie doszedłby sam do wniosków do jakich doszedł. A ten rosjanin to co on sobie wyobraża? Że zniszczy jakiemuś człowiekowi życie a później sam je sobie odbierze? Żal mi takich ludzi...a może on miał jakąś chorobę psychiczną? :( Może nie wiedział co robi? To by trochę wyjaśniło, bo jaki inny powód mógłby mieć? Mam nadzieję, że Harry się wszystkiego dowie :)
    Po co ta jego mama przyszła? Zaczęło ją męczyć sumienie, że dziecko tylko zniechęcała? No nic zobaczymy :)
    Rozdział świetny, strasznie fajnie się go czytało :) już nie mogę się doczekać co dalej się wydarzy...aaaa :( kocham twoje opowiadania <3 całym serduszkiem. Życzę duzooo weny i do następnego :)

    P S. Nie chcę robić nikomu niepotrzebnego spamu, ale chciałam zaprosić Cię na bloga, którego prowadzę razem z koleżanką. Dopiero zaczynamy a początki bywają różne, ale liczy się dla mnie Twoje zdanie. Jeśli zechcesz zajrzeć zapraszam :)
    dontlookbackalwaysseeforthefuture.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję ci za ten wspaniały komentarz :D
      na pewno zajrzę na twojego bloga ;)

      Usuń