Siedziałem naprzeciwko Caroline. Dziewczyna zajadała się właśnie
obiadem, który składał się z zupy minestrone, wołowiny oraz gotowanych warzyw.
Porcja była konkretna, bo wbrew pozorom rudowłosa pochłaniała ogromne ilości żywności.
Razem z Johnem wiedzieliśmy, że tak gwałtowne jedzenie, po takim niedożywieniu
może być niebezpieczne, ale póki co, nic się nie działo. Jednak dla mnie, nie
było to wystarczające. To ja byłem tam głodzony! Oczywiście, nie mogłem sobie
zamówić pizzy czy czegoś w tym stylu. Jakby moja przyjaciółka ją zobaczyła, to
zaraz by ją zjadła, a niestety, na takie odstępstwa nie mogliśmy już pozwolić.
Zostałem w tamtym wypadku zmuszony przejść na dietę.
Caroline cały obiad wypytywała się o moje życie. Starała się wyciągnąć
ode mnie dosłownie wszystko. Cały mój świat ją interesował, fascynował. Za
każdym razem gdy zadawała jakieś pytanie, wyczuwałem w jej głosie ekscytację.
Jej chęć wiedzy bardzo mnie cieszyła. To było niesamowite. W dodatku naprawdę
szybko zaczęła się otwierać na świat. Czułem, że mi ufała i nie mogłem jej
zawieść.
- Zaczekaj chwilę – powiedziałem, gdy poczułem, jak
mój telefon zaczął wibrować w kieszeni. Wstałem z łóżka i odszedłem na bok. Na
wyświetlaczu widniało Nathan Williams. Wtedy sprzedałem sobie mentalnego
kopniaka. To był kolega, od którego pożyczyłem samochód. W ogóle o nim nie
pomyślałem. Chwila, ja w ogóle o nikim nie myślałem oprócz Caroline.
- Cześć Nathan – powiedziałem względnie normalnym
głosem.
- Hej stary, otóż nic nie musisz mówić! – usłyszałem
po drugiej stronie. O co mogło mu chodzić? – Skasowałeś mi zapewne samochód i
boisz mi się o tym powiedzieć! – wtedy jego głos nie był już tak radosny.
Głośno westchnąłem. Musiałem w głowie jakoś sensownie ułożyć wytłumaczenie.
- Mogę cię uspokoić, auto jest całe – oznajmiłem.
- Całe? – zapytał z niedowierzaniem.
- Tak, ale nie zdołam ci go zwrócić w ciągu najbliższych
dwóch tygodni – powiedziałem, chociaż wiedziałem, że ten czas może ulec
zmianie.
- Ej, Harry. Mów co się stało – w jego głosie wyczułem
ciekawość. Odwróciłem się w stronę Caroline. Na jej twarzy nadal widniał
uśmiech. Czemu miałem mu nie powiedzieć prawdy? To było wspaniałe, że rudowłosa
się odnalazła.
- Muszę dłużej zostać w Henley-on-thames.
Moja przyjaciółka się odnalazła po dość długim czasie i muszę z nią zostać –
oznajmiłem.
- Czekaj, odnalazła? Nic nie wspominałeś!
To nawet nie waż mi się teraz wracać do Londynu! Zostań z nią! Najwyżej
zapłacisz mi za bilety do metra – powiedział żartobliwie. Na całe szczęście,
nie zaczął się o nią wypytywać. Póki co, mógł wiedzieć tylko tyle.
- Dzięki za wyrozumiałość – odparłem. –
Wybacz, ale muszę już kończyć, na razie. – Po drugiej stronie usłyszałem ciche
cześć. Rozłączyłem się i odwróciłem w stronę Caroline.
Dziewczyna zaczęła się we mnie intensywnie wpatrywać, a raczej w mój
telefon. Nie zwróciłem na to uwagi, więc usiadłem naprzeciwko niej i powróciłem
do jedzenia obiadu, wcześniej kładąc komórkę na stoliczku.
Caroline nadal się nie poruszyła.
Jej wzrok był wlepiony w mój telefon. Zaczęło mnie do dziwić.
- Hej, Ziemia do Caroline – powiedziałem i
pomachałem jej ręką przed oczami. Ona wtedy nieznacznie się odwróciła.
- Co to jest? – zapytała. Nie skojarzyłem
w pierwszym momencie, o co jej chodziło. Dopiero gdy wskazała na moją komórkę,
zrozumiałem, co było powodem jej zachowania. Kiedy zaginęła, telefony wyglądały
kompletnie inaczej. Nie było nawet mowy o smartfonach czy innych cudach. Ona
pamiętała tylko przysłowiową cegłę. Od razu się uśmiechnąłem. Wydało mi się to
niesamowite. To tak jakbym uczył dziecko, ale mi to odpowiadało. Była dzięki
temu jeszcze bardziej niewinna i słodka.
- To jest skarbie telefon – oznajmiłem, a
ona zmarszczyła czoło.
- Ale one tak nie wyglądają – zauważyła z
lekkim zdziwienie. Zaśmiałem się. Odsunąłem stoliczek z łóżka i usiadłem obok
niej. Caroline nadal przyglądała się niepewnie komórce.
- Coś mnie kręcisz – oznajmiła. Pokręciłem
przecząco głową. Odblokowałem ekran, był to Samsung, więc chociaż mogła
kojarzyć firmę.
- O matko, to się dotyka – zauważyła z
ekscytacją Caroline. Nie mogłem się powstrzymać od głośnego śmiechu.
- Tak misiu, to się dotyka – przytaknąłem.
Ona nachyliła się, żeby lepiej widzieć ekran.
- Wytłumaczysz mi jak to obsługiwać? –
zapytała z podnieceniem.
- Oczywiście. Otóż, to zdjęcie to tapeta –
wyjaśniłem. – Te ikonki to aplikacje, kiedy na nie wciśniesz, coś wyskoczy –
oznajmiłem.
- A co oznacza ta ikonka – mówiąc wskazała
zielone kółka z trzema czarnymi kreskami.
- To jest Spotify. W tej aplikacji są
zebrane wszystkie piosenki świata – powiedziałem jak najogólniej umiałem.
Zagłębianie się w szczegóły nie miało sensu. Caroline pokiwała twierdząco
głową.
- Ekstra, a co oznacza ta? – pokazała
niebieski kwadrat z białą literą F w środku.
- To jest Facebook, dzięki tej aplikacji
mogę komunikować się z moimi przyjaciółmi – powiedziałem. Caroline się
uśmiechnęła.
- A jak to dokładnie działa? – zapytała z
jeszcze większym zaciekawieniem. Wcisnąłem ikonkę i aplikacja się otworzyła.
- Widzisz tutaj mi wyskakują posty czyli
różne informacje na temat rzeczy, które mnie interesują albo coś o moich
przyjaciołach – zacząłem jej wyjaśniać.
- A te trzy małe ikonki na górze? –
dopytała mnie rudowłosa.
- Ta po lewej to zaproszenia do znajomych.
Jeśli ktoś kogo znam, chce mieć mnie w znajomych na Facebooku, to może mnie
zaprosić. Ta środkowa to wiadomości. Jeśli ktoś chce ze mną pogadać, to do mnie
pisze. Natomiast ta kula ziemska, to powiadomienia. Jeśli jak na przykład teraz
wydarzyło się coś, co mnie interesuje, to wyskakuje taki czerwony kwadracik –
tłumaczyłem jej dalej. Fakt, czułem się dziwnie tłumacząc to 24-letniej
dziewczynie, ale to nie miało znaczenia. Było to niesamowite i niespotykane.
- Czekaj, ale po co te wiadomości, nie
możecie się po prostu spotkać? – zapytał ze zdziwieniem. Zaśmiałem się głośno,
to jaka było niewinna, rozbrajało mnie.
- Oczywiście, że możemy, ale tak nieraz
jest prościej – wyjaśniłem, ale jej wyraźnie coś nadal nie pasowało.
Postanowiłem przejść do czegoś innego, bo ona zdecydowanie nie rozumiała XXI
wieku i może lepiej.
- A ten czerwony prostokąt z białym
trójkątem? – zapytała wskazując na ikonkę.
- To YouTube, taki zbiór wszystkich filmów
i teledysków na świecie – odpowiedziałem.
- Ale fajnie! – wykrzyknęła Caroline. Z
minuty na minutę była coraz bardziej tym wszystkim zafascynowana. To naprawdę
było wspaniałe.
- A ten taki aparat? – wskazała na ikonkę.
- To Instagram. Mogę dodawać na niego
zdjęcia, żeby wszyscy je mogli zobaczyć, a ja mogę zobaczyć zdjęcia osób, które
lubię, rozumiesz? – zapytałem dla pewności, że nadąża za mną. Ona pokiwała
twierdząco głową z entuzjazmem.
- To jest na serio ekstra. Szkoda, że
wcześniej o tym nie wiedziałam. A masz jeszcze coś fajnego? – zapytała.
- Chyba już nic – powiedziałem bez
zastanowienia. Caroline wzięła wtedy do ręki misia, żeby go przytulić.
- Nieco skomplikowane, ale fajne. Będziesz
mi mógł pokazać wszystko to dokładniej? – spytała. Uśmiechnąłem się.
- Oczywiście, że ci pokażę – powiedziałem,
a ona odwzajemniła mój uśmiech. Przysunęła się bliżej mnie i oprała głowę na
moim ramieniu. Jednak nagle dostrzegła coś jeszcze w moim telefonie.
- A ten ptaszek? – zapytała. Aż bałem się
odpowiadać na jej pytanie. Ta gra to było zło wcielone, dzieło szatana!
- To moja droga, jest Flappy Bird, ale
chciałaś, żebym ci wyjaśnił na czym polega Spotify, prawda? – starałem się
odbiec od tematu. Przecież ona mogła zwariować od tej gry! Ja sam miałem parę
razy ochotę zniszczyć mój telefon.
- Ale na czym polega to Flappy Bird? –
dopytała Caroline. Przewróciłem oczami.
- Nie spodoba ci się – oznajmiłem, a ona
spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Czemu z góry zakładasz, że mi się nie
spodoba? To nie jest fajne – powiedziała. W dodatku miała taki wyraz twarzy,
jakby miał mnie zaraz udusić. Nie mogłem się powstrzymać, żeby się nie
roześmiać. Ona zrobiła to samo.
- Czemu się śmiejesz? – zapytała, a przy
okazji starała się nie udusić ze śmiechu.
- A ty? – odpowiedziałem pytaniem.
- Bo ty się śmiejesz z nie wiadomo czego!
– powiedziała z udawaną irytacją. Wtedy mocniej ją do siebie przytuliłem i
pogłaskałem po plecach.
- Chcesz się dowiedzieć, jak to działa? –
zapytałem. Ona szybko się odsunęła i z uśmiechem na twarzy pokiwała, że tak.
Podałem jej do ręki telefon, a ona nie za bardzo wiedziała co zrobić.
- Wystarczy, że naciśniesz palcem na tę
ikonkę – wyjaśniłem, a ona szybko to zrobiła. Od razu otworzyła się gra, a
uśmiech Caroline coraz bardziej się poszerzał.
- I co teraz? – zapytała.
- Ogólnie cała gra polega na tym, że
musisz tak naciskać palcem na ekran, żeby ptaszek nadal leciał, ale musisz
uważać na przeszkody.
- To tyle? – dopytała ze zdziwieniem.
- Tak, ale ta gra jest trudna –
powiedziałem, a ona pokiwała głową.
- Okay i tak spróbuję – oznajmiła z
zadowoleniem. Nacisnęła palcem na ekran i ptaszek zaczął lecieć. Ponownie
nacisnęła, żeby nie spadł on na ziemię, ale oczywiście uderzył w rurę.
- Ej – mruknęła Caroline. Ja się cicho
zaśmiałem. Wziąłem od niej telefon.
- Pozwól, że ci zaprezentuje –
oświadczyłem, a ona zacisnęła usta i przytuliła misia.
Nacisnąłem na ekran i zacząłem grać. Zdołałem przejść tylko 10 przeszkód,
ale zawsze to było coś.
- Aha, już rozumiem, o co chodzi –
oznajmiła i wzięła ode mnie telefon.
Cały czas była bardzo skupiona.
Komórka, rzecz bez której nie mogło się obyć wielu ludzi, coś co stało się
czymś powszechnym, była dla niej abstrakcją. Czymś niezrozumiałym, dziwnym,
innym. Ten fakt na początku mnie zszokował, ale potem w pełni ją zrozumiałem. W
dodatku dotarł do mnie ogrom postępu techniki. Jeśli przez 14 lat, co w całej
historii ludzkości było zaledwie ziarenkiem piasku, wydarzyło się tak wiele, to
było to niesamowite. W 2004 roku, nikt nie słyszał o rzeczach, bez których
dzisiaj nie moglibyśmy żyć. To było zdumiewające, naprawdę.
Podczas gdy dziewczyna grała, wstałem z łóżka, żeby podejść do
pielęgniarki.
- Nie wie pani może, kiedy ma się pojawić
John? – zapytałem. Chciałem z nim przedyskutować, jak to dalej będzie z
Caroline.
- Powinien być za jakąś godzinę –
odpowiedziała mi kobieta. Uśmiechnąłem się i wróciłem do rudowłosej. Ona nadal
siedziała i ze skupieniem wpatrywała się w ekran. Czekałem tylko aż się wkurzy
na tyle, żeby zniszczyć mój telefon. Musiałem go jakoś uratować. Siedzieliśmy
tak dobre dwie minut, kiedy dziewczyna położyła telefon na łóżku i oparła się o
poduszkę z nadąsaną miną. Cicho się zaśmiałem i usiadłem obok niej.
- Hej, skarbie nie możesz się obrażać, bo
ci nie poszło – powiedziałem. Ona się odwróciła w moją stronę i podniosła jedną
brew do góry.
- Szło mi świetnie, ale źle kliknęłam –
oznajmiła z niezadowoleniem. Nachyliłem się po telefon i kiedy wziąłem go do
ręki, oczy wyskoczyły mi z orbit. Przecież ona nie mogła tego dokonać. Uzyskała
wynik 100! Przecież to było niemożliwe! Ona z krótko to znała, żeby to zrobić!
- Jak ty to zrobiłaś? – zapytałem, a ona
wzruszyła ramionami.
- Normalnie, tak jakoś samo wyszło –
powiedziała ze spokojem. Pokręciłem głową i schowałem telefon do kieszeni.
Co ta dziewczyna jeszcze umiała, żeby mnie zaskoczyć? Od tamtej pory
wiedziałem, że chyba nic nie będzie mnie mogło zadziwić.
Bardzo was przepraszam, że musieliście tak długo czekać! Obiecuję, że już to się nie powtórzy! :D
Nie musisz przepraszać :) Rozdział jest bardzo zabawny. Jak Caroline zaciekawiła się komórką i jak zarobiła więcej punktów od Hazzy :)
OdpowiedzUsuńNo cóż muszę czekać na kolejny
W wolnej chwili zapraszam do mnie
http://diaries-memories-zayn-malik-ff.blogspot.com/
Kocham / Van
Cudowny rozdział ♥ Słodka Caroline ,jeju.Piszesz cudownie i najważniejsze masz pisać dalej.Ja tutaj będę czekać hahah
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
Hahaha jak on jej to fajnie tłumaczył :) To był przezabawny rozdział =D
OdpowiedzUsuńDo następnego Skarbie <3
Zostałaś nominowana do Liebster Award! :) http://new-adventures-in-london.blogspot.com/2015/03/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńOj! No jestem (chyba jak wszyscy tutaj zgromadzeni) Ci w stanie wybaczyć, że nie było rozdziału przez jakiś czas, bo z reguły dodajesz je regularnie, więc Twoje winy zostały odkupione :)
OdpowiedzUsuńHeh... Rozdział taki o 'niczym', ale 'czymś'. Heh... JAK MOŻNA W TEJ GRZE OSIĄGNĄĆ WYNIK 100???!!! To zdecydowanie nie jest normalne...
Kurcze. Przez te 'misie' i 'skarby' to mi się aż... słodko zrobiło xD W ogóle to całe było słodkie, kiedy on jej to tłumaczył.
No cóż... tym razem nie dowalę żadnymi "Kiepskimi" (xD), ale Nathan fajny gość. Na luzie, ale też mega wyrozumiały. Kiedy go poznamy?? :D
No więc pozdrawiam, życzę weny, ściskam, ślę całuski (i jeszcze do weny... utop się w niej xD)
No to pozdrawiam! ;* (tak... zdaję sobie sprawę z tego, że się powtarzam ;))
Na początek przepraszam, ze tak długo mnie nie było, ale w tym tygodniu nie miałam za wiele wolnego czasu na blogi ;-; W każdym razie, przejdźmy do tej weselszej części, mojego komentarza do rozdziału :D
OdpowiedzUsuń"- O matko, to się dotyka – zauważyła z ekscytacją Caroline." - hahaha, genialny tekst :'D W ogóle cały rozdział! Taki słodki, zabawny, przyjemny ^-^ No i to życiowe osiągnięcie - 100 punktów we Flappy Bird. Osiągnięcie godne podziwu XD I zgadzam się z Marą - rozdział niby o 'niczym', ale taki fajny i ciepły ^-^
Na razie spadam, ale postaram się jeszcze dzisiaj powrócić do następnego rozdziału, także - do napisania ♥