15 stycznia 2015

Chapter 1

23 września 2018         

 Nerwowo stukałem o siedzenie. Zawsze wszystko musiałem zostawiać na ostatnią chwilę. W dodatku, tamtego dnia nie mogłem zaliczyć do mało istotnych. Rozglądałem się w około. Od kilku lat mieszkałem w Londynie i co roku zapominałem, gdzie konkretnie mieścił się najważniejszy dla mnie sklep. Może było to spowodowane moim zdenerwowaniem.
          W dodatku zaczęły się tworzyć ogromne korki. Nie miałem czasu, żeby wrócić do domu tak późno. Słońce zaczynało zachodzić, więc była już późna godzina. Zaczęło mnie to coraz bardziej irytować. Nigdy nie zapominałem o tamtym dniu, a wtedy miałem dużo pracy na głowie, w dodatku studia. Staż w szpitalu nie był prosty. Nocne dyżury, ciężkie przypadki. Jednak byłem bardzo dobry w tym, co robiłem, więc pracę po egzaminach miałem zapewnioną. To się dla mnie mało liczyło.
            Nie wytrzymałem w końcu.
- Czy mógłby mnie pan tu wysadzić? – poprosiłem kierowcę.
- Ale nie dojechaliśmy jeszcze – spostrzegł ze zdziwieniem. Ja przewróciłem oczami.
- Wiem, ale szczerze mówiąc bardzo mi się spieszy – powiedziałem spokojnie. Mężczyzna się zaśmiał.
- Oczywiście. 10 Funtów się należy – odparł, a ja dałem mu pieniądze. Wyszedłem z taksówki i założyłem plecak na ramię. Mój dom był niedaleko stamtąd, ale musiałem wstąpić w to jedno miejsce. Rozejrzałem się i ujrzałem mały sklep. Szybko do niego ruszyłem. Za 3 godziny miałem zacząć dyżur w klinice, więc czas mnie gonił, a to co miałem załatwić było najważniejszą rzeczą w ciągu całego roku.
              Wszedłem do sklepu. Pani za ladą się uśmiechnęła.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – zapytała z radością ekspedientka. Również wymusiłem uśmiech, ale było to ciężkie, zważywszy na to, co było tamtego dnia.
- Poproszę balona, ale takiego napełnionego helem – powiedziałem. Kobieta wyszła na zaplecze, ale jeszcze wcześniej podejrzliwie się na mnie spotkała. Chyba od tego czasu, nie zauważyła pewnej rzeczy.
- Jaki kolor? – zapytała, tak jak się tego spodziewałem.
- Pomarańczowy – odparłem, a kobieta chwilę później do mnie przyszła.
- Należy się 50 centów, balon zapewne – zaczęła, a ja już wiedziałem, co powie.
- Nie mam córki – odpowiedziałem szybko i położyłem pieniądze na ladzie. Ekspedientka mocno się zdziwiła.
- Skąd pan wiedział, że o to zapytam? – odparła ze zdumieniem. Wziąłem od niej balona, mocno go trzymając.
- Bo od 5 lat przychodzę do pani w ten sam dzień i pani zawsze o to pyta – oznajmiłem szybko i wyszedłem ze sklepu.  
          Szedłem pośpiesznie ulicami. Co po niektórzy dziwnie na mnie patrzyli. Niecodziennie widziało się 24-letniego mężczyznę z balonem. Jednak mnie to nie interesowało. Sprawdziłem zegarek. Była już 18:34. Musiałem się jeszcze spakować na wyjazd i iść na dyżur. Czekał mnie bardzo ciężki dzień i noc.
           Na szczęście, niedługo potem zobaczyłem mój dom. Mieścił się w małej kamienicy przy 24th April Street. Mieszkanie wynajmowała mi pani Smith. Starsza poczciwa kobieta, która widząc jaki jestem zapracowany, traktowała mnie jak syna, którego nigdy nie miała.
           Wszedłem do budynku bez problemu, bo miałem złą manierę nie zamykania głównych drzwi. Wyjąłem klucze do mojego domu, ale i tamto wejście było otwarte.
- Pani Smith! – krzyknąłem. Kobieta od razu pojawiła się w małym salonie.
- Witaj Harry – powiedziała z uśmiechem. Przy niej nie musiałem nic wymuszać.
- Wiedziałam, że dzisiaj wyjeżdżasz, więc postanowiłam nieco tu posprzątać – oznajmiła. Zaśmiałem się lekko. Jedyna pozytywna rzecz, jaka mogła się tamtego dnia wydarzyć.
- Jest pani niesamowita. Jednak wyjeżdżam jutro po południu, a nie dzisiaj – powiedziałem z rozbawieniem. Kobieta machnęła ręką.
- Nic nie szkodzi – odparła i spojrzała podejrzliwie na balon. Udałem, że tego nie widzę i poszedłem do biurka. Wyjąłem z szuflady ozdobną kartkę i najlepsze pióro, jakie miałem.
- Może napijesz się czegoś? – zapytała troskliwie pani Smith. Nie zwróciłem na nią uwagi, bo byłem pochłonięty pisaniem listu.
- Harry – powiedział dobitnie, a ja na chwilę się odwróciłem.
- Słucham? – zapytałem grzecznie.
- Martwię się o ciebie – oznajmiała. Głośno westchnąłem.
- Wiem, ale czy możemy za chwilę o tym porozmawiać? – spytałem i powróciłem do pisania.
        Znowu było to samo. Czułem jakbym z nią rozmawiał, czułem, że ona to słyszy. Ręka sama mi się ruszała, a słowa wydawały się oczywiste. Jednak znowu nie dotrzymałem obietnicy, którą dałem sobie ostatnim razem. Gdy postawiłem ostatnią kropkę, kilka łez popłynęło po moim policzku. Wziąłem głęboki wdech i zwinąłem kartkę w rulonik. Wyjąłem małą wstążkę i związałem nią list. Wstałem z miejsca i podszedłem do balonika.
- Boże, Harry. Czy ty płaczesz? – zapytała z niedowierzaniem pani Smith. Nie mogłem na nią wtedy spojrzeć, nie miałem siły. Przywiązałem list do balonu i sprawdziłem czy będzie mógł polecieć.
- Zaraz, proszę – powiedziałem cicho. Wyszedłem z salonu do kuchni i otworzyłem ogromne okno. Trzymałem przez chwilę mocno list. Wziąłem marker, który od dawna leżał przygotowany na blacie. Zdjąłem zatyczkę i zacząłem pisać po balonie:

WRÓĆ

- Błagam, zrób to dla mnie tym razem – wyszeptałem i wypuściłem mój list na dwór. Patrzyłem jak szybuje ku górze. Zacisnąłem mocno usta i wytarłem łzy. Pani Smith widziała mnie w bardzo złym stanie i należały się jej wyjaśnienia.
- Odkąd tu mieszkasz, tego dnia widziałam latający balon. Teraz wiem czyja to sprawka – zaczęła kobieta.
- Mam przyjaciółkę – oznajmiłem. - Kiedyś wyszła ode mnie z domu – mówiłem patrząc w blat. To wspomnienie było bardzo bolesne. Codziennie dawało o sobie znać i nie pozwalało zapomnieć nawet na chwilę. – Wyszła i już nigdy nie wróciła – powiedziałem i mocno zacisnąłem pięści. Usłyszałem głośne westchnięcie pani Smith.
- Jezu, Harry. Nie wiedziałam – oznajmiła.
- Nie mówiłem pani, bo to dla mnie bardzo trudne. Nie ma dnia, w którym o niej nie myślę. Czasem mam nadzieję, że zaraz wróci i będzie normalnie. Cholernie za nią tęsknię – powiedziałem powstrzymując się od płaczu. Nie mogłem znowu przez nią płakać. Chociaż czy zrobię to po raz dziesiąty czy setny, nie miało znaczenia.
- Dobrze, że wierzysz. Kiedy to się stało? – dopytała kobieta.
- 14 lat temu – wyszeptałem i zacząłem rysować jakieś niewidzialne malowidła na blacie. Serce bolało mnie, kiedy widziałem małą 10-letnią Caroline. Z jej wielkim uśmiechem i niesfornymi, pięknymi rudymi włosami. Ciekaw byłem, jak mogła wyglądać wtedy. Na pewno była jeszcze piękniejsza, bo ona żyła. Czułem to.
- To bardzo długo – zaczęła pani Smith.
- Wiem, co pani powie. Może już nie żyć albo być na drugim końcu świata. Wszyscy przestali wierzyć. Nawet jej rodzice. Tak po prostu wyjechali nie pozostawiając czegokolwiek. Wyzywali mnie, że jestem wariatem. Jej ojciec od początku mówił, że Caroline nie żyje. Jednak ja w to nie potrafię uwierzyć. Po prostu nie potrafię. Czytałem mnóstwo o dziewczynach, które zaginęły. Są takie, które odnajdywały się po 12 latach. Caroline też wróci – powiedziałem, a pani Smith mnie przytuliła.
- Dlatego tak bardzo nie chcesz jechać na zjazd absolwentów? – zapytała. Pokiwałem twierdząco głową.
- Wszyscy będą się świetnie bawić, nadal zapominając o niej. W pierwsze dwa miesiące szukało jej całe miasto. Potem nieliczni. Teraz jestem tylko ja. Nienawidzę ich – odparłem i odszedłem od blatu. Wróciłem do salonu, a kobieta podążyła za mną bez słowa. Wyjąłem z jednej z półek album ze zdjęciami. Był zakurzony, bo bałem się go otwierać. Jednak wtedy dostałem przebłysku odwagi. Położyłem go na stoliku i otworzyłem na pierwszej stronie. Tak jak się spodziewałem. Na zdjęciu byłem ja i ona. To już wystarczająco przywróciło wspomnienia, te bolesne.
- Była śliczna – powiedziała pani Smith. Stanąłem przy oknie i spojrzałem na ulicę. Ludzie wiecznie się gdzieś spieszyli. Ile ja bym dał, żeby wtedy kiedy ona zniknęła, stanął czas. Żebym bezkońca mógł na nią patrzeć. Żebym nigdy jej stamtąd nie wypuścił.
            W dodatku przerażało mnie to, że nie wiedziałem jak ona mogła wyglądać. Sam bardzo się zmieniłem. Wyszczuplałem i urosły mi włosy. Wyostrzyła mi się linia szczęki i ogólnie nie miałem sylwetki dziecka, tylko mężczyzny. A jak ona mogła wyglądać? Nie chciałem nawet zgadywać. Jej obraz i tak cały czas był w mojej głowie. Obraz dziecka, które gdzieś tam, było dorosłą, może przerażoną kobietą.
- Zaprosiłem ją tamtego dnia na randkę, o ile dziecięcą miłość można wziąć na poważnie – wyszeptałem. Pani Smith odłożyła album i westchnęła.
- Matko, Harry. Ty nadal coś do niej czujesz? – zapytała, a ja się zaśmiałem.
- Minęło 14 lat, a to uczucie się nie zmieniło. Nie mam bladego pojęcia, jaka teraz jest. Jednak jestem walnięty – powiedziałem, a kobieta uderzyła mnie lekko w ramię.
- Przestań się obwiniać. To nie jest twoja wina. Nie mogłeś tego przewidzieć. I nie próbuj mi czegoś wmówić. Pozostaje ci wierzyć, że wróci. I pamiętaj, że bez względu na to, co się z nią dzieje, ludzie potrafią czuć, że ktoś o nich myśli. Jeśli żyje, w co razem z tobą wierzę, to nie może przestać tego czuć, ale na pewno byłaby szczęśliwa gdybyś się tak nie zamartwiał. A teraz pakuj się i pamiętaj, że zaraz masz dyżur. Więc leć ratować ludzi, a potem jedź na zjazd. Żyj, Harry – powiedziała pani Smith. Kiedy wyszła, pomyślałem, że mogła mieć rację. Jednak 23 września się nie zakończył. Zbyt żyłem 2004 rokiem, a nie 2018, żeby się po prostu oderwać. Za dużo listów poleciało, żeby przestać o niej myśleć.

~*~

Oto pierwszy rozdział! Co wy na to co się tutaj dzieje?
Co do takich organizacyjnych spraw, to jak chcecie wiedzieć czy pojawił się nowy rozdział, to najprościej byłoby obserwować bloga, ale jak chcecie, to mogę wysłać wam wiadomość na Twitterze, e-mail, gg, dodać komentarz na waszych bloga albo co tam jeszcze wolicie ;)
Następny rozdział pojawi się, w zależności od waszego zainteresowania (czytaj komentarze)

11 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział! Tak mi szkoda Harrego :(
    Do nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O ludzie, to takie strasznie, strasznie smutne, wzruszające i piękne zarazem ;-; Wspaniały pomysł z tymi balonami, aż mi się płakać zachciało :') To takie wspaniałe, że Harry nadal ją kocha, wierzy, że wróci, czeka na nią... Nawet jej rodzice się tak nie zachowują! A z resztą, jaj rodzice w ogóle są jacyś dziwni :\ Eh, brak słów po prostu na to wszystko... A, i już zauważam podobieństwa do Sherlocka, więc jeszcze bardziej kocham 8) Błagam, pisz szybko dalej, bo to jest po prostu niesamowite! :3
    Pozdrawiam i życzę miliard weny, bo nie mogę się już doczekać następnego :)
    arrowtales.blogspot.com
    fieryknife.blogspot.com
    fightersofthefuture.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże ten rozdział jest genialny !!!! Chciało mi się płakać :'( Informuj mnie o kolejnych
    Zapraszam cię w każdą sobotę na nowy rozdział na :
    http://diaries-memories-zayn-malik-ff.blogspot.com/

    a w niedziel na
    http://you--will-always-be-in-my-heart.blogspot.com/

    Van

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny rozdział!
    Dzielny Harry!
    Czekam na kolejny

    Zapraszam do mnie:
    saveyoutonight-louistommo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka! :D Przeczytałam rozdział już wcześniej, ale niestety nie mogłam skomentować :( Ta... Uroki chóru... Mniejsza z tym. Ogólnie bardzo mi się podobał! Nie wiem jak to robisz, że prawie w ogóle nie ma błędów! Ja to się dopiero zorientuję jak czytam swój rozdział po raz 50 :D
    Kocham Harry;ego!! :D To jest takie... no nie wiem... słodkie? romantyczne? urocze? Czy jakby tego nie nazwać po prostu cudowne, że on co roku... no ten teges z tym balonikiem i karteczką! :3 On jedyny na nią nadal czeka. Nawet rodzice już zwątpili w to, że ona wróci... On aż się popłakał. Niestety nie lubię, jak faceci płaczą, bo to dla mnie (tak wiem, jestem dziwakiem) takie niemęskie... Wybacz. Ale tutaj jeszcze jestem w stanie to zrozumieć :D Byłoby naprawdę ciężko się nie popłakać. Także gratuluję! Udało Ci się mnie... em... przekonać? No nie wiem :D W każdym razie chodzi o to, że tutaj nie mogę się przyczepić do tego, że chłopak płacze :) No jeszcze raz powiem... Pewnie innym się to wydaje dziwne, że jestem uprzedzona do płaczu mężczyzn xD Ale cóż...
    No to ogólnie rozdział świetny!! Czekam na nn z ogromną niecierpliwością! Masz dodać jak najszybciej!! (tak, to była groźba xD)
    Pozdrawiam, życzę duuużo weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Martwi mnie zachowanie Harry'ego. W sumie minęło już 14 lat od tego wypadku. Zastanawia mnie co dzieje się teraz z Caroline. Gdzie teraz jest? Co robi? Czy myśli o Harry'm? Boże tyle pytań, tak mi się strasznie spodobalo to opowiadanie a to dopiero pierwszy rozdzial. Woow <3
    Cudowne naprawdę :) czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ogólnie to całkiem przypadkiem trafiłam na to fanfiction, lecz po przeczytaniu fabuły od razu zabrałam się za czytanie. I się nie zawiodłam. To bardzo ciekawie i na pewno takie bardziej ,,inne'' od tych wszystkich opowiadań o One Direction, ponieważ nie czytam ich zbyt wiele, a to wydało mi się naprawdę dobre. Czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. jeszcze nie wiem, muszę się poradzić mojego Doradcy ds Doboru Koloru Majtek :D

      Usuń
  9. Spodobalo mi sie jak tylko przeczytalam prolog, mam nadzieje ze nastepny rozdzial pojawi sie niedlugo. Opowiadanie zapowiada sie ciekawie <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Dopiero tu trafiłam i już to kocham <3
    Mam przeczucie, że Caroline wróci, a moje przeczucia rzadko kłamią ;)
    Lecę czytać dalej!

    I zapraszam:
    wieza-bez-krolewny.blogspot.com
    aniol-diabel-czy-kosmita.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń